TEATRZYK „ZIELONA GĘŚ”



ma zaszczyt przedstawić
ponurą panoramę dźwiękową
na temat

„Poezja drożeje”


W roli głównej:

PIES FAFIK
(bilety ulgowe i passe-partout nieważne)

Pozostałe osoby:

STROSKANY PIEKIELNY PIOTRUć
STROSKANY OJCIEC
STROSKANA MATKA
& CHÓR STROSKANYCH STARCÓW

Meteorologia: Trzaskający upal.
Scena: Nieopalone mieszkanie. Zegar bez wskazówek.
Nędza (i głód w sensie intelektualnym).
Czas: Obojętny. Nie śpieszy się.


Akcja:


FAFIK:
Książka to najlepszy przyjaciel. A ja znowu nie mam co czytać. Z moimi okularami na końcu nosa wyglądam jak słynna ciotka Eupalinosa. Ale zdaje się, że nadchodzi matka. Czy jednak przyniesie coś do czytania? Życie bez książki jest jak stół bez nóg.


PIEKIELNY PIOTRUć:
Fafik ma rację. Matka nadchodzi. Ale czy przyniesie coś do czytania? W kwiecie wieku umrę z głodu intelektualnego. Dlaczego?


STROSKANY OJCIEC:
Jak nie mam mojej poezji do łóżka, to po prostu idiocieję.
(idiocieje na stronie)
Ale zdaje się, że istotnie nadchodzi matka. Kto wie, może przyniesie wreszcie coś do czytania.


STROSKANA MATKA:
(wpada zdyszana)
Poezje znowu zdrożały na czarnym rynku. Ale nie martwcie się. Spekulantów poezjami zamkną. Tymczasem dzisiejszą noc jakoś przetrzymamy. W spółdzielni „Lutnia i spółka” dostałam jedną stroniczkę z tomiku pt. „Ptaszki spod paszki” Antoniego Franbolli.
(czyta triumfalnie)
„Ptaszki spod paszki”
Do Bani
„Od godziny w Luwrze
ja mówię do Bani: — Mówże!
a Bania: — Co? A Bania — Ba…”
Pauza


STROSKANY OJCIEC:
Dlaczego przerywasz, do cholery?


STROSKANA MATKA:
Bo tu jest wielokropek.


STROSKANY OJCIEC:
Dalej!


STROSKANA MATKA:
„…A Bania: —Ba…
Paryż. Bania. I ja.

* I ja mówię: — Niedobraś
jak selery i ja, i pory
i ja mógłbym cię oblać,
bo ja jestem podobny —
do amfory”.
Pauza.
To, niestety, wszystko, co dostałam na całą rodzinę.


FAFIK:
Wobec tego jeszcze raz.


STROSKANA MATKA:
(czyta jeszcze raz)
„Od godziny w Luwrze
mówię do Bani…”


STROSKANY OJCIEC:
Jaka bania? Nic nie rozumiem. Ja zidiocieję!
(idiocieje)


STROSKANA MATKA:
(przestaje czytać i pod wpływem nieczytania upada kulturalnie i również idiocieje)


PIEKIELNY PIOTRUć i FAFIK:
(jak wyżej)


STROSKANY OJCIEC:
(wybucha w związku z ogólnym upadkiem kulturalnym)
Zaznaczam, że zidiociałem kompletnie.
(idiocieje kompletnie na oczach PT. Publiczności i ponuro wali się na kanapę*)


K U R T Y N A

CHÓR STARCÓW:
(za kurtyną)
My śpiewamy, a nas nie widać
I stąd płynie wiele goryczy.
Bo z tego, jak widać, widać,
Ze nikt się z nami nie liczy.


1947

* Kanapa, patrz: „Traktat o meblach”. („List z fiołkiem”).