KONSTANTY — NATALIA

KRAKÓW — KRYNICA

Kraków, 19 Juniii 1947

     Pawełek,

Tak się doskonale składa, że Waldorff jedzie dzisiaj do Waldorffowa i zapowie Mamę i Kirę i mnie na 2-go lipca. Samochód załatwię  na parę dni przed wyjazdem. N.B. Kira aż odetchnęła, kiedy się dowiedziała, że jedzie do Waldorffowa, a nie do Krynicy.* Mama też zadowolona, kiedy przedstawiłem jej topografię i psychologię willi „Zalesie”. Magister zastrzyków nie ma, będę się starał gdzie indziej, bo umówiłem się z konduktorem MAXu, że mu dostarczę paczuszkę w sobotę koło 14-ej.

Katolik Longin Szaflarski wystąpił z wielką kolubryną przeciw mnie w „Słowie Powszechnym”, nazywając mnie w artykule pt.: U źródeł absurdu m.in. „poetą zniszczonym przez nałóg, rutynę i konieczność masowej produkcji” (sic!), za to „Kuźnica” w artykule o Zbyszku Uniłowskim zaliczyła mnie do tzw. pisarzy czołowych.

Ręcznik i pullowerek wyślę razem z zastrzykami.

Całuję Cię:

                                           Twój Kiciuś,

poeta zniszczony nałogiem, rutyną i

koniecznością masowej produkcji

P.S. Mam nadzieję, że Marian zobaczy się w sobotę w Warszawie z Borejszą i nareszcie zostanie załatwiona sprawa „Odrodzenia”. Pozdrów wszystkich. Kot

P.S. Przeczytaj ostatni „Dziennik Literacki” (Nr. 16) Jest tam piękna notatka Jaszcza pt. Gałczyński — fenomen. Jaszcz pisze również o Wjeździe na wielorybie.

To pierwszy z kilku listów do Krynicy, gdzie Natalia latem 1947 przebywała na leczeniu po udanych zabiegach doktora Badmajewa. „Waldorffowo” — tak K.I.G. (na cześć odkrywcy) nazwał Śledziejowice, resztówke dworską pod Wieliczką, należącą kiedyś do rodzinny Colonny-Walewskich. W Śledziejowicach rodzina przekrojowa spędzała wakacje 1946 roku i tu wówczas narodził się pierwszy powojenny polski kabaret — „Siedem kotów”. Występował w nim także K.I.G. mówiąc swoje wiersze — zarówno te najnowsze, jak i przedwojenne. Tutaj, na małej scence przy ulicy Zyblikiewicza debiutowała jako aktorka estradowa, z monologami Gałczyńskiego specjalnie dla niej napisanymi —Irena Kwiatkowska.

Tamto lato w Śledziejowicach było jednym pasmem zabaw, przebieranek i nie kończącej się radości, co dobitnie ilustrują zdjęcia Henryka Hermanowicza.

       Kraków, 21 VI 47, g.11

      Drogi Pawełek,

Przesyłamy: 1/ pulloverek, 2/ ręczniki i 3/ Twoje zastrzyki.

Krawiec będzie kosztował 102 kawałki, bez kołnierza. Materiał odebrałem i ew. uszyję sobie z niego sportowe ubranie. Twój materiał na pelisę śliczny. Futro też.

Dr. Lőwenhott nie chciał wysłać za   pobraniem, zapłaciłem mu gotówką 1000 zł, które odbierzesz sobie od p. Kalmusowej. Załączam pismo dr. Lőwenhotta stwierdzające, że mu tę sumę wypłaciłem. Pokwitowanie dla p.Kalmusowej wysyłam jednocześnie expressem poleconym,

Do Waldorffowa jedziemy 2-go lipca.

Wczoraj byłem z Kirą na koncercie na Wawelu. Świetnie grał impertynent Szpinalski. Kira poznała się na jego świetnej grze. Był również w programie — i osobiście — Tadzio Szeligowski, wraz ze swoją Georges Sand. Bawiła mnie intruzja zegarów i pisku jaskółek w muzykę. Ale jeden zegar świetnie wszedł w Szeligowskiego.

Dziś idziemy z Kirą i Mamą na przedstawienie Polewki do Barbakanu.

W braku Ciebie zajmuję się więcej Kirą i Mamą.

Polecam Cię opiece św. Michała Archistratega

Twój Kot

P.S. Przyjadę, jak tylko będę mógł. „Odrodzenie” jeszcze nie przysłało, ale Marian jest w Warszawie, może wreszcie załatwi. K.

Czarodzieja, Prezesa i Inspektora pozdrawiam

Sztukę Adama Polewki Igrce w gród walą pamiętam do dziś. Najbardziej niezwykła scenografia — renesansowy Barbakan, a nad nim wiszący księżyc. Stroje z epoki, czyli z czasów Wita Stwosza. I zespół śpiewający dużo piosenek, a wśród nich chyba tę najładniejszą, najbardziej  czarowną o starym Krakowie:

Hej, księżycu, ty wagancie,

co wędrujesz miasty,

weźże Kraków nas do nieba

i opraw go w gwiazdy.

A potem najpiękniejsza scena w Barbakanie została zamknięta. I nigdy więcej w podobnie niezwykłym spektaklu nie dane mi było uczestniczyć….

Wp

Konstanty Ildefons Gałczyński

Kraków, Krupnicza 22

dom ZZLP

22/VI

Kochany. Dziś raniutko dostałam paczkę z ręcznik[ami], swet[rem] i zastrzykami. Czy za pelisę nie da się wytargować, żeby cena była z kołnierzem? Ten materiał dla Ciebie jest za jasny. Bardzo na Ciebie czekam. Kirę, Mamę i Ciebie całuję jak najczulej

Wasza Mamusia

Ciekawa pocztówka: w roku 1947 z dwujęzycznymi (niemieckim i polskim) podpisami pod fotografią. A jeśli dobrze się przyjrzeć, szyld na Domu Zdrojowym jest niemiecki!

Kraków, Krupnicza

23 VI 47

         Drogi Pawełek,

Wczoraj, niedziela, odwiedziły mnie   siostry Kierowniczki   z Ins[tytutu] Marii i porosiły o wygłoszenia przemówienia na zakończenie roku szkolnego i zaprosiły na lekcję pokazową. Właśnie dziś rano poszedłem do szkoły z Kirą i byłem w gimnazjum na lekcji polskiego.

Pytanie: Kto to byli romantycy?

Odp.: Romantycy — nosili szerokie spodnie — buu — zwane — buu — pantalonami i cylindry i palili cygara. — Bycza zabawa.

Sygnalizuję, że do Krynicy zjeżdża stara Preyssowa. Cieszę się, bo wiem że lubisz towarzystwo „cioci”. Maryna dziś odjeżdża wieczorem. Będziemy na dworcu. Nie miej, proszę, żadnych skrupułów, że ich nie żegnamy. Ja to zrobiłem jak najczulej również w Twoim imieniu. Odpisz, czy dostałaś w porządku wszystko, to zn. paczkę z ręcznikiem, pulloverkiem i zastrzykami, oraz pokwitowanie za badanie Friedmanna, na zasadzie którego należy od p. Kalus 1000 zł. U dyr. Smolaka zabezpieczyłem sobie transport do Krynicy. Przyjadę 10 lipca prawdopodobnie z Kirą, posiedzimy parę dni i pojedziemy   do Waldorffowa. Polecam Cię opiece Św. Michała Archistratega

                                  Twój Ha—Mąż.

P.S. W tej chwili Henio Wnęk doręczył mi przesyłkę od Tuwima. Jest to jego wybór poezji z taką dedykacją:

NATALII  Z   CZUŁYM UŚIECHEM,

KONSTANTEMU  Z   SUROWYM.

URODZIE  NATALII   I OBŁĘDOM  KONSTANTEGO.

OBOJGU  Z   PRZYJAŹNIĄ

AUTOR

20 VI 47

P.S. Wczoraj Glücksman powiedział Zagórskim, że robota przy Zacz[arowanej] Dorożce idzie całą parą.

Kraków, 25 VI 47

Drogi Kiciusiu,

Broszek wyjechał do Ewy i Katarzyna miauczy od rana, smród potworny. Sprawę Katarzyny muszę zlikwidować. Dostałem zamówienie do „Kalendarza Warszawskiego”, napisałem, że chcę 25, tj. tyle, ile bierze lepszy krawiec za robotę męskiego ubrania. Podałem objętość: jedna szpalta „Przekroju”. Zobaczę, co mi odpowiedzą. Leon Pasternak przysłał mi zaproszenie do Antologii satyry. Podałem 50. Zobaczymy. Marian wraca dziś. Może nareszcie będzie coś z „Odrodzeniem”.

Byłem z Kirą, Mamą i Zosią na przedstawieniu w Barbakanie. Cudowne. Stare mury, dzikie wino, księżyc i magik Ramigani.

Tęsknię do Ciebie najbardziej nocą.

Twój Kot

P.S.1.  Mój portret (RZEPIŃSKI  PINXIT) będzie, zdaje się, jedną z najlepszych prac mistrza.

P.S.2.  Jakaś tajemnicza Pani zaprasza Ciebie, Kirę i mnie na wieś.

Tymczasem jedziemy do Waldorffowa 2-go lipca              verte

Jak przyjadę do Krynicy to się naradzimy, czy i kiedy będziemy chcieli wyjechać na parę tygodni zagranicę.

Przed chwilą goliłem się. Zdaje się, że zostawiłem w Krynicy moje mydło do golenia.

Na 16-go lipca jesteśmy zaproszeni do Brezów.  

POZDROWIENIA  DLA   CZARODZIEJA

„Czarodziejem” nazywał K.I.G. ówczesnego dyrektora krynickiego sanatorium, dr Nowotarskiego. Przedstawił go najserdeczniej jak tylko można w pisanym dla „Przekroju” reportażu: „Siedzimy z Nowotarskim w słońcu, na ławce, na szczycie Góry Parkowej. Z wagoników kolejki górskiej wysiadają coraz to nowe roześmiane twarze. — Widzi pan, Krynica to dziś moje jedyne dziecko. Syna straciłem w Oświęcimiu.   Przyglądam się tym dobrym, błękitnym oczom. Kogoś mi ten Nowotarski przypomina. Ależ tak, naturalnie! Naszego  znakomitego współpracownika, mistrza Kornela Makuszyńskiego.

A pan lubi bajki — pyta nagle czarodziej Nowotarski.

—  Co?

Widzi pan? Tam na tej górze stoi pensjonat „Bajka”.

A rzeczywiście.

Tam się mieściło gestapo”.

Kraków, 27 cz. 47

Drogi Karzełek,

Posyłam Ci przez szofera Repetowskiego trochę pism: „Przekrój”, „Odrodzenie” i „Twórczość”. „Twórczości” nie zgub, bo tam na końcu w SKOROWIDZU DIARIUSZA znajdziesz NN stronic pod moim nazwiskiem, na których kochany Piotr Grzegorczyk pod właściwymi datami umieścił mój przyjazd do Gdyni i mój wieczór w U.J. Co do „Odrodzenia” chciałbym, żebyś zręcznie zwróciła uwagę prezesa lub Dyrektora na fakt, że Król Herod pracuje w Krynicy w STARYM DOMU ZDROJOWYM. Co tu gadać — to jednak jest dla nich reklama. W „Przekroju” natomiast możesz podziwiać Dulęęęębę i kojarzyć sobie wszystkie Kofe-lunatyczny Juleczka.

„Szpilek” nie posyłam, bo jeszcze nie przyszły, ale chciałbym, żebyś ew. również zwróciła tym panom uwagę na fakt, że rzecz w „Szpilkach” ma być drukowany komentarz, że powstała w Krynicy.

Chcesz żebym przyjechał do Ciebie z Kirą?

Przyjadę 10 lipca.

Przyjęcie u Brezów trzeba będzie przesunąć, bo była u mnie z Zosią p.Danuta Jacobson i zaprosiła na parę dni do tej państwowej stadniny koni w Łososinie Dolnej. To niedaleko od Krynicy.

Oczywiście, że tęsknie do Ciebie, ale wcześniej niż 10 przyjechać nie mogę.
Wóz do Waldorffowa zamawiam  30 bm.   na 2-go lipca.

Polecam Cię opiece  św. Michała Archistratega.

Twój Kot

Kraków, 28 VI 47

        Kochany Pawełek,

Przyjadę tak jak chcesz — 5-go lipca, w najgorszym wypadku autobusem. Ślub Johna z markizą (sic!) Izabellą de Marchi-Sordi  odbędzie się w Londynie 6-go lipca Z powodu nawału pracy oczywiście nie przyjedziemy, chociaż jesteśmy oboje zaproszeni. Życzenia od Ciebie i ode mnie spróbuję wysłać telegraficznie.

Wczoraj rano byłem w szkole u Kiry. Siostry — wyobraź sobie — przysłały po mnie samochód. Przemawiałem do dzieci. Potem byłem w Muz[eum] Czartoryskich na wykładzie o greckich garnkach. Świetne. Doskonały filolog. Martwi mnie, że źle sypiasz. Pocałunki. Tęsknota fizyczna i moralna.

                                       Twój Kot

P.S. Stosownie do twojej decyzji przyjadę bez Kiry.

K.I. wspomina o Johnie Burtonie, bohaterze kilku wierszy (m.in. to on właśnie opowiada poecie Balladę o dwóch siostrach w poemacie Kolczyki Izoldy), irlandzkim lekarzu, który złapany we Włoszech,  znalazł się na początku 1944 w stalagu Altengrabowi; został lekarzem w lazarecie, gdzie poeta pracował jako sanitariusz i tłumacz. Obaj panowie zapałali do siebie sympatią, która przerodziła się w przyjaźń. Po wyzwoleniu John Burton ożenił się z Włoszką poznaną przed aresztowaniem, pracował w Londynie, a następnie w jednej z agend ONZ. Zamieszkał w Szwajcarii, gdzie zmarł. Odwiedził Polskę w latach 60-tych i wtedy go poznałam; kiedy zamieszkałam w Praniu, nawiązaliśmy korespondencję. Dowiedziałam się wówczas, że John Burton napisał książkę, której bohaterem był polski poeta i miesiące wspólnej niedoli. To wtedy, w lazarecie powstała „medycyna z drugiej strony lustra”: lekarz i sanitariusz wymyślali najprzedziwniejsze, nieistniejące  choroby. Uważali bowiem, że każdy zatrzymany w szpitalu niemiecki żołnierz, to o jednego strzelającego na froncie mniej. Za swoją „medycynę z drugiej strony lustra” K.I.G. po raz kolejny trafił do karnej kompanii. Przywołana tu książka Johna Burtona nosiła tytuł Jak zostałem gościem Hitlera… 

Kraków, 30 czerwca 47

Kochany Pawełek,

W tej chwili zadecydowałem, że pojutrze 2-go odwiozę o 8-ej rano do W. Mamę i Kirę, ale sam zaraz wrócę, bo trzymają mnie sprawy w Krakowie: telefoniczne porozumienie się z Kurylukiem w sprawie wypłaty pieniędzy za słuchowisko Zaczar[owana] Dorożka, interesy związane z „Kalendarzem Warszawskim”, Glücksmanem, Antologia Satyry itp., ale w sobotę wo czto by to ni stało jestem nareszcie u Ciebie w Krynicy. Przewiduję pewien napływ forsy, ale w danej chwili najbliższe inkaso to trzydziestak-saldo za lipiec z „Przekroju”. Z tym trzydziestakiem Mamę zawiozę do W.. Roboty i spraw mam po uszy.

Do soboty! Muszę zrobić zapas dla Mariana

Kot

P.S. Dziś idę z Kirą na Wawel — Sztompka. Igrców w Barbakanie zobaczysz, jak wrócisz. Twój Kiciusinka

Kup „Szpilki” nr 26 i pokaż prezesowi, że tam również wspominam Krynicę i Stary Dom Zdrojowy —