Spotkanie z Anną Achmatową

Wielką poetkę mama poznała w Moskwie, już po powrocie z Gruzji, kiedy nieznana jej przeszłość pojawiła się w całej swej odkrytej tajemniczości, w przeżywanym wciąż od nowa wzruszeniu. Tu i ówdzie napomykała o tym, co ją spotkało w Gruzji. I wtedy ktoś z jej moskiewskich przyjaciół, przejęty usłyszaną opowieścią, zawyrokował: „Anna Andriejewna musi tego posłuchać!”. I zaprowadził ją do Anny Achmatowej. Pierwsza dama rosyjskiej poezji mogła już wtedy przyjeżdżać i mieszkać w Moskwie, zakaz przebywania w stolicy skończył się przed kilkoma laty.

Z domu, do którego Natalia wtedy trafiła, nie zapamiętała prawie nic poza starą piękną ikoną bez koszulki — była to, jak twierdziła, stara replika Madonny Kazańskiej — jeszcze kilkoma pożółkłymi zdjęciami w pięknych srebrnych ramkach i fotelami, w których siedziały przy małym okrągłym stoliku. Podano herbatę, rozmowa toczyła się, rzecz jasna, wokół poezji i wokół podróży Natalii do Gruzji.

Co ponadto zanotowałam z tych opowieści mamy? Pewną początkowo oschłość, by nie powiedzieć wyniosłość, Achmatowej, przełamywaną przez Natalię z każdą niemal minutą. I nagle Anna Andriejewna do monologu o Gałczyńskim jego żony wtrąciła znaczące zdanie: „Wiem, że nasz bardzo zdolny młody poeta Josif Brodski uczy się języka polskiego, aby tłumaczyć Polaków. Słyszałam w jego przekładzie wiersz pani męża o flagach. To było piękne”.

A dalej, wspominała mama, zaczęła się zwykła rozmowa dwóch kobiet. Natalia opowiedziała o swojej gruzińskiej podróży, o odkryciu niedawnych śladów ojca, którego od blisko czterdziestu lat uważała za martwego… I to wystarczyło, aby wielka poetka, tak okrutnie doświadczona przez los, porzuciła pozorną oschłość, aby przywołała swój niezwykły poemat o straszliwych latach jeżowszczyzny — jak go sama nazwała — Requiem, pisany między 1935 a 1940 rokiem, i swoje wyznanie, które rozpoczyna poemat. I to wyznanie Natalia często powtarzała, ilekroć później patrzyła na piękną fotografię Anny Achmatowej: „W straszliwych latach jeżowszczyzny spędziłam siedemnaście miesięcy w kolejkach przed więzieniami Leningradu…”.

Aresztowano bowiem jej syna, Lwa Nikołajewicza Gumilowa, tylko za to, że był synem Achmatowej i rozstrzelanego w 1921 roku kultowego, jakbyśmy dziś powiedzieli, poety. A jego, Nikołaja Stiepanowicza Gumilowa, skazano na karę śmierci za to, że był białym arystokratą, nienawidził przewrotu, który się dokonał za sprawą czerwonych. I wielkim poetą piszącym z niechęcią o rewolucji. „W Petersburgu, po śmierci Błoka i Gumilowa, już nie było czym oddychać…” — powiedziała cicho Anna Andriejewna.

Na zakończenie rozmowy Natalia otrzymała piękne, przesycone światłem, „srebrzyste” w tonacji zdjęcie. Przedstawia ono siwą, gładko uczesaną panią, z narzuconą na ramiona jasną chustą. W tle też jasne brzozy, niewysoki drewniany płot. Pani nie patrzy w obiektyw, ma oczy spuszczone, jakby wędrowały gdzieś daleko z myślami. Na odwrocie autorka Requiem napisała: „Natalii Gałczyńskiej na jej moskiewskie dni — Achmatowa, 8 listopada 1962”.

[KIRA GAŁCZYŃSKA, Srebrna Natalia]

Zobacz zdjęcie Anny Achmatowej

Zobacz dedykację Anny Achmatowej