STANISŁAW PIASECKI [*]


Pamiętacie poetę ze sztuki Szaniawskiego, który skonstruował bajecznie kolorowego ptaka i wypuścił go w przestworza? Gdy go zapytano: — Po co? — odpowiedział: — Żeby bylo ładnie. Bardzo prawdziwy przykład poezji tamtych czasów. Mieniący się kolorami tęczy ptak Gałczyńskiego wzbija się w powietrze nie tylko dlatego, żeby było ładnie, ale i dlatego, żeby było dobrze. (1936)

[O tomie Utwory Poetyckie wydanym nakładem „Prosto z mostu”] Mam do tych wierszy osobisty stosunek. Większość z nich widziałem w rękopisie przed pierwodrukiem, kiedy przychodziły do redakcji w listach, z Wilna, potem z Anina. Pamiętam do dziś pierwsze zetknięcie się z równym, wycyzelowanym i jeśli tak można rzec — graficznym pismem Gałczyńskiego. Gdy się z zawodu redaktorskiego przegląda setki rekopisów, wyrabia się jakiś specjalny zmysł, nic nie mający wspólnego z grafologią, który pozwala ze sposobu podania rękopisu, ba, z charakteru maszynopisu nawet, wyczytać stosunek autora do rzemiosła pisarskiego. W rekopisie Gałczyńskiego uderza solidność, poczucie odpowiedzialności za każde słowo i za każdy znak pisarski; wiedziało się od razu, że nic tu nie ma przypadkowego, zablagowanego, zaimprowizowanego. Proces twórczy, który musiał się odbywać na iluś tam szkicach, w wierszu podanym do druku okrzepł już ostatecznie. To był właściwie już druk, te równe linijki niebieskich, atramentowych liter. Autor posuwał swą dbałość o wiersz tak daleko, że chciał już z góry sobie uprzytomnić, jak on bedzie wyglądał graficznie. (1937)

[KIRA GAŁCZYŃSKA, Zielony Konstanty]