EDWARD STACHURA [*]


Ja, który kiedyś tak lekceważyłem poezję K.I. Gałczyńskiego, powiem, że byłem trochę młodszy i zdanie o Gałczyńskim miałem wyrobione nie własne, tylko szedłem za nowoczesną wtedy modą, że jest to wszystko taka poezyjka bez głębokości i dna, powierzchnia wody złocona od nawrzucanych paciorków i świecideł. Byłem wtedy bardzo młodszy. Mogę to powiedzieć, żeto się więcej nie powtórzy. Teraz wypowiadam się, że poezja Gałczyńskiego to jest […] Wielka góra. Mówię to swobodnie i śmiało, z przekonaniem głębokim, chociaż sam inne mam w poezji widoki. […]

Dzisiaj jeszcze czytałem wiersze K.I. Gałczyńskiego. Piękne są to wiersze, a niektóre zachwycające. […]

I tak, jak przedtem bardzo wiele, tak teraz prawie żadne słowo mnie tam nie razi. Zrozumiałem, że to jest taka poezja. Że są różne poezje. To znaczy poezja jest jedna, ale są różne szczyty gór. I nie o to chodzi, który wyższy jest, który niższy, bo na tych wysokościach to się już nie liczy. Tylko co komu się podoba, co komu bardziej odpowiada. Mnie też bardziej odpowiada inna poezja. Ale nie mogę być ślepy albo małowzroczny. Muszę oddać sprawiedliwość.