Jest głęboko prawdziwym stwierdzenie, iż Gałczyński okazał się równie potrzebny Mazurom jak one jemu. Ale zanim nastąpiło to późne spotkanie, szukali się nazwajem bardzo długo. Biografia człowiecza i biografia twórcza, zawsze w wypadku Gałczyńskiego zależne od siebie i sobie podporządkowanem splotły się tutaj w jedność bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Jakże szybko poeta uświadomił sobie, że ta mazurska leśniczówka, szczelnie porośnięta dzikim winem, nie jest kolejnym letniskiem, zwykłą sezonową wilegiaturą. Przypadek sprawił, że się tu zna­lazł, ale niemal natychmiast po przyjeździe zdał sobie sprawę, do jakiego stopnia ważna będzie dla niego ta samotnia. Od pier­wsze­go napisanego tu listu, od rzucanych jakby w pośpiechu wersów Kroniki, w zgodzie z miastowymi nawykami, że może nie zdążyć, z każdym jednak dniem coraz wolniej, ale i głębiej, dokumentował tę prostą prawdę. Co tu znalazł? Cień mitycznej Arkadii?…

Harmonia natury wskazała mu kierunek ewolucji poetyckiej, dal­szej drogi ku prostocie, ku klarownej dojrzałości. Owa har­mo­nia pomogła znacznie szybciej pokonać ciężką depresję, w jaką wpę­dzo­no go, domagając się podporządkowania uproszczonemu ro­zu­mie­niu sztuki, schematom, których na dobrą sprawę nie ro­zu­miał, dostrojeniu swej poezji do narzucanych kanonów. Rozumiał, że się w tych kanonach nie mieści. Doskonale wiedział, jak nędzne efekty przynosi droga uproszczeń i nakazanych schematów. Tutaj odnalazł w sobie siłę, by się temu wszystkiemu przeciwstawić; mazurska przyroda stała się mocnym punktem oporu. Przywróciła zatracone gdzieś poczucie spokoju, tak potrzebnej równowagi.

Sprawili to także napotkani ludzie, przede wszysttkim leśniczy Stach Popowski, młody, milkliwy człowiek, także w tej głuszy leczący swoje niedawne wojenne rany, i jego matka, której czarowi poeta uległ z kretesem.

Tak rozpoczynał się najbardziej znaczący w życiu Gałczyńskiego rozdział, czas jego pełni.

Dwóch zaledwie tygodni potrzebował poeta, aby dojść do siebie, pozbierać się na tyle, aby móc napisać w liście do Juliana Tuwima, że „tu, na jeziorach, steruje ku radości, córze bogów…”