DZIWNI LETNICY


Już tamci się rozjechali,
a czemu oni zostali
i tak się ciągle trzymają za ręce?

Jeszcze oboje tacy młodzi,
ale one smutna i on smutny chodzi,
jakby tu mieli nie wrócić więcej.

Ona już sobie ust nie maluje,
on pisze listy i płacze;
wieczorem snują się koło domu,
gryzą ich jakieś rozpacze.

A przyjechali tacy szczęśliwi,
on rano łowił ryby, ona czytała
i nagle jakby ktoś im życie pokrzywił,
w sercach siejąc trwogę i hałas.

Teraz wz dłuż ścian pełnych miniatur
błądzą, obcy całemu światu —
o, czemu nie wracają, gdy im urlop minął!

On czasem klęknie na kolanach,
jakby chciał jej powiedzieć: „Przebacz mi kochana”,
ale milczy i łzy mu płyną.

Powiedziała wczoraj ciotka, ta wysoka,
że się pewnie przestali kochać…
spójrzcie! schodzą ku jezioru z pochyłości.

Jeśli diabeł im to zrobił na złość,
Ty im, Boże, serca znowu zazłoć,
bo jakże dzisiaj żyć bez miłości!

1939