TOAST NA SASKIEJ KĘPIE


Kolacja u przyjaciół to miła rzecz,
toi jakbyś w słońcu szedł — głębiej i głębiej —
a tym bardziej w Warszawie, gdy za oknem pryska deszcz
po wesołej, po zielonej Saskiej Kępie.

Mruczy kot. Dzieci w łóżeczkach śpią.
A ot Puszkin na półce. Tam georginie.
Lichtarz z mosiądzu lśni. Waltornie Mozarta grzmią.
A deszcz po szybie płynie jak w kinie.

O, bojowniku stary, ty przecież dobrze wiesz,
że tym, co razem idą, wszystko sprzyja.
Więc jak latarnię wznoszę ten wiersz.
Światłem szerokim. Za przyjaźń!

1949