Szanowny Panie Redaktorze!

Wybory w Związku Siodlarzy

Jako przedstawiciel miesięcznika „Lampa” (prawdopodobnie przestanie w ogóle wychodzić, ale mniejsza o to) wziąłem udział w tegorocznym zebraniu walnym Związku Siodlarzy, nader burzliwym. Przede wszystkim okazało się, że sprzedaż siodeł spadła nieomal do zera, w związku z czym ustępujący Prezes Antoni Kometa zacytował Piotra Skargę i „Proroctwa” Malachiusza. W tym miejscu wszyscy wstali i ja też i tak staliśmy pół godziny. Następnie jeden członek znieważył czynnie drugiego członka w ramach, że tak powiem, kalumnii rzuconej na całe miasto, wobec czego członek, który się poczuł znieważony, podskoczył na taburecie z okrzykiem „ja protestuję”.

Panie Redaktorze, w tymże momencie inny członek tak się przejął, że też postanowił, że się tak wyrażę, wykazać się, więc również podskoczył na krześle i z okrzykiem „ja również protestuję” opuścił salę, co zrobiło niemałe wrażenie. Następnie zaczął nagle przemawiać ob. Wdziekoński (syn Antoniego Wdziekońskiego). Mówił o starożytnym Egipcie, o rozmaitych troskach tak zwanych naukowo faraonów i zakończył apelem, żeby wszyscy się jasno wyrażali, bo romantyzm, panowie, i lunatyzm może nam znowu zaszkodzić.

„Chcąc — tu cytuję dosłownie Wdziekońskiego — wziąć za rogi te rzeczy, musimy najprzód te rzeczy precyzyjnie ustalić”.

— Jakie rzeczy?! — zawołał ob. Kurnatowski, woźny Związku, który w wolnych chwilach funguje jako numerowy na Dworcu Południowym, ale nie otrzymał odpowiedzi.

Z kolei pani Mięśnicka zapytała, o jakie rogi chodzi. W ten sposób wywiązała się dyskusja na temat rzeczy i rogów. Ze sprawozdania kasowego wynikło nb., że wpływy były niewielkie, wydatki szalone oraz żadnego zrozumienia ze strony społeczeństwa. Naturalnie, że ustępujący prezes Antoni Kometa znowu tu wstał i znowu zacytował Skargę, i powoli wszyscy zaczęli szlochać.

Tym kształtem nowy zarząd został wybrany w sposób tak zwany spazmatyczny. Nowy prezes zapewnił, że będzie dokładał wszelkich sił, nowi członkowie zarządu bili się w piersi i ślubowali, a woźny Kurnatowski włączył tymczasem odkurzacz i odkurzał historyczny dywan.

Na zakończenie miała być wspólna fotografia, ale aparat się posunął i nic z tego nie wyszło. Sytuację uratowała obecna na sali poetka Hermenegilda Kociubińska, która od-, wy- i zadeklamowała swój utwór pt. „Pejzaż nadmorski”, a którego początek cytuję niniejszym:

Pejzaż nadmorski

Morze.
Tak.
Rzeczywiście fale.
A ty. Antoni?
Jak fale.
Jak fale.
Tak…

Karakuliambro, 1946