KAZIMIERZ RUDZKI

Warszawa dn. 14. października 1953 r.

Państwowy Teatr „Syrena”
Warszawa, ul.Litewska 3


Chère Constantin czyli Kochany Konstancinie!

Epistołę tudzież teksty z podziękowaniem potwierdzam.

Co do „maklerów” — cieszę się, zgadzam się, albowiem potwierdza to moje wyczucie słowa.

Kuplety… wydaje mi się, że mogą być zabawne i, że ze względu na tematykę antyimperialistyczną gdzie indziej w naszym programie   silnie akcentowaną — można je odciążyć z tego ładunku, która zawsze w pewnym sensie „odśmiesznia” całość utworu estradowego.   Stąd projekt: w ogóle nie dawać zwrotki o Adenauerze i nawet tej o pewnej klice, co to palce „watyka…” i „wtyka”…

Całość jest za krótka i za błaha… Przydałyby się ze dwa (najmniej) kuplety krajowe, ale nie koniecznie „drapieżne”, ale raczej z asortymentu tzw. małej satyry.

W Warszawie jest wielki kiermasz jesienny, ciągłe wyprzedaże poremanentowych asortymentów, ciągle pisze się w prasie o towarach przecenionych (czyli ze zmienioną ceną)…

Narzeka się, że towary te są często z brakami, niedbale wybrane z magazynów itd. Wydaje mi się, że  tutaj „przecenia się” doskonale grałoby z tym Twoim „Raz się człowiek przecenia”…”

Drugi mógłby o tej pseudo-kolegialności, że niby „ja sam”…, a z tego nic dobrego nie wychodzi.

Trzeci temat: żyjemy w oparach sukcesu i sławy młodego zawodnika Sidły, który w rzucie oszczepem osiągnął niemal najlepszy wynik na świecie (konkretnie drugi na świecie, a pierwszy w Europie!!!)

Może on, to znaczy Jankowski też próbowałby rzucać  czymś   i trafił nie tam i nie tym co trzeba…

Ostatni kuplet o Giglim bezbłędny i świetny na zakończenie!

Kochany! Widzisz, jak mi zależy, żeby Twój tekst zyskał na śmieszności, estradowości, powodzeniu i… długości last but not least!

Jankowski próbował to zrobić na poranku (jeszcze bez Twoich suplementów) — owszem, chyba chwyci — trochę Adenauer odskakiwał jako, że nie miał przejścia od spraw Tereni i rybek do spraw formatu Niemiec Zachodnich.

Myślę, że o tym, a właściwie o tej „przecenie” towarów, niedocenianiu klientów — może być dobre. Z Sidłą — tak samo. Zresztą, cóż ja… szary pył… popiół… na szczeblu administracyjnym mogę radzić Tobie, bardzie, rybałcie, gędźbiarzu z puszczy olsztyńskiej…? Mogę tylko proponować i prosić, Łaskawco!

Będę więc wdzięczny za zwiększenie minutażu utworu [poprzez wzbogacenie tegoż szeregiem uciesznych i celnych elementów właściwego Tobie polotu, lekkości, ostrza i demaskatorskiej twórczej pasji…

Handel i finanse. Najmilszy! Twój list był tak rozkoszny, że dłuższy czas w milczeniu przeżywałem treść Twoich słów, że nie wspomnę i o myślach rozsypanych tu i ówdzie…

Niestety jestem obowiązany do respektowania pewnych prymitywnych przepisów i stawek. Wiedz, o Złotousty, że za piosenkę nie płaci się nigdy kwoty typu 1500 zł. Zwłaszcza za nie zamówioną, to znaczy nie przewidzianą w planie finansowym nowego programu. Parę lat temu istotnie płaciliśmy stawki wyższe; zostałem za to jednak ciężko uderzony, a teraz muszę szczególnie uważać w związku z niewykonaniem przez nasz teatr planu finansowego.

Dalej… Aha, nie możesz na mnie narzekać… W lipcu zrobiłem wyłom… Otrzymałeś należność z góry… A przecież normalnie — przy umowie 25%, po dostarczeniu tekstu drugie 25%, po zatwierdzeniu przez czynniki (próba generalna) — reszta. Wobec Ciebie stosuję zupełnie inne kryteria…I wydaje mi się, że i Ty i ja mamy do tego pełne prawo. Jednakże w żadnym wypadku nie wolno mi zapłacić za kuplety więcej, aniżeli zł.1000!

Ważniejsze jest to, że załatwiłem z działem księgowości. Wysyłam Ci 1000 zł. oraz umowy i rachunki, które zechcesz podpisać w miejscach zaznaczonych czerwonym ołówkiem i odesłać razem z kupletami.

Tyle — jeżeli chodzi o meritum naszych rozmów… Cieszę się, że czujesz się dobrze, cieszę się, że piszesz tak, jak chcesz, cieszę się na Twój poemat satyryczny i na to, że po przyjeździe Waszym, Kochani, spotkamy się i pogaworzymy sobie przy szklenicy napoju, który sam sobie wybierzesz w ciężar mojego zaległego i obiecanego rachunku…

Ciebie ściskam serdecznie — Panią Natalię pięknie pozdrawiam (ew. odwrotnie, co?!) — Wala (ciągle jestem z nią żonaty !) dołącza się również ze swoimi babskimi serdecznościami…

Kazik

Brak kalendarza

Kazik

Gałczyński
Leśnictwo PRANIE
POCZTA RUCIANE
Woj.OLSZTYŃSKIE

Drogi Kaziu —

Czy możesz stanąć dla mnie na głowie i przesłać mi telegraficznie tysiąc pięćset za załączony tekst?

Rzecz jest dobra i śmieszna, a jeżeli za krótka, to telegrafuj, natychmiast wyślę jeszcze parę stron.

Co do wysokości honorarium, to błagam Cię o wyprostowanie tej sprawy. Otrzymałem z „Syreny” po tysiąc pięćset zł. za tekst wtedy, gdy wszystko było tańsze, więc nie mogę teraz brać mniej, gdy wszystko zdrożało: i pobyt tu jest droższy i w dodatku prowadzisz dwa domy, jeden w Praniu, a drugi w Warszawie. Poza tym nadszedł mój jesienny płodny okres, a wtedy, przy dużej ilości utworów wysokość honorarium ma wybitne znaczenie mnożne, n'est-ce pas? przewróć stroniczkę zresztą ufam Ci jak Ojcu, jestem pewny, że gdy się budzisz rano, to pierwsza Twoja myśl jest:

Jak się też czuje mój Syn Konstanty? A może ma kłopoty finansowe?

Całuję.

Panią Walę pozdrawiam

K. I.